Wyjazd do Koszalina pojawił się nagle i niespodziewanie, w moje pracy tak czasami bywa. Był mi o tyle nie na rękę, że jechałam na dwa dni czwartek-piątek, a w piątek w nocy wyjeżdżałam do Katowic na finały MŚ, ale cóż czasami nie ma się wyboru.
Ogólnie wyjazd nie był taki zły, choć 235 km w jedną stronę za kółkiem to dla spory wyczyn, ale dałam radę. Poza tym obejrzenie meczu Polska - Rosja w pubie pełnym kibiców też było całkiem fajnym doświadczeniem.
Nad morze nie pojechałam, bo nie miałam już siły, ale powłóczyłam się trochę po Koszalinie, z aparatem oczywiście:
Czasami warto zapuścić się w inne rejony kraju:). Zdjęcia piękne, a kaczorki urocze:). Pozdrawiam jesiennie:). Małgosia.
OdpowiedzUsuńŚwietne migawki, bardzo wesołą przygodę miałaś :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia zawsze warto robić, ale wyjazdu nad morze to bym sobie nie odpuściła!
OdpowiedzUsuńPoza tym, gdyby dzieło mnie od niego tylko 230 km, mogłabym je odwiedzać przynajmniej raz w miesiącu (ta jak Wielkopolskę), a nie - co pięć lat :( :( :( Fajnie masz!
Ciekawe widoki...zazdroszczę mozliwości takich wyjazdów !
OdpowiedzUsuń